Meteo-France to francuski odpowiednik IMiGW, a więc państwowa instytucja zajmująca się prognozą oraz dostarczaniem informacji o aktualnym stanie pogody. Jednostki naukowe, a do takich ta z całą pewnością należy, powinny być uczciwe i niezawisłe, tymczasem we Francji było inaczej, co doprowadziło do poważnej afery.
Północ Francji w zeszłym tygodniu zmagała się z poważną falą śnieżyc, które doprowadziły do znaczących utrudnień w komunikacji drogowej. Drogowcy nie nadążali z usuwaniem nadmiaru białego puchu z chodników i dróg, co spowodowało chaos. Niestety, francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zupełnie nie poradziło sobie z próbą, a zarządzanie pracą drogowców krytykowali nawet oni sami.
By przykryć swoją nieudolność, minister Manuel Valls postanowił pozwolić sobie na bardzo ryzykowne posunięcie, w kontekście jego własnej reputacji. Postanowił zmusić Meteo-France do zmiany prognoz pogody. Gdy synoptycy z tej instytucji odwoływali już alarm pogodowy związany ze śnieżycami, on zażądał, by go przywrócili, bez żadnych podstaw teoretycznych.
Stąd też, gdy we Francji nie sypał już śnieg, meteorolodzy byli zmuszeni zadziałać wbrew sytuacji na niebie i okłamać ludzi. Wysłano zatem do mediów oficjalny komunikat, że północnej Francji wciąż grożą śnieżyce. Niestety zarówno dla Vallsa jak i dla meteorologów z "France-Meteo", sprawa wyszła na jaw, choć nie wiadomo kto ją opublikował.
Valls tłumaczy się w dość absurdalny sposób. Powiedział, że wniósł o utrzymanie pogodowego alarmu, ponieważ na drogach było wciąż dużo śniegu, przez co były one częściowo lub całkowicie nieprzejezdne. Politycy często mają w zwyczaju kłamstwo, tym razem jednak mamy do czynienia z ewidentną paranoją, ponieważ minister nakazał synoptykom kłamać. Ciężko w tym wypadku o wytłumaczenie.
Oczywiście powód takiego, a nie innego działania Vallsa był oczywisty - zakrycie jego nieudolności w zakresie usuwania szkód poczynionych na drogach przez śnieg. Na autostradach A1 i A2 oraz na drogach dojazdowych do Paryża ludzie stali na początku tygodnia w kilkusetkilometrowych korkach, bo drogi nie były uprzątnięte, choć śnieg nie padał już od dwóch dni.
wp.pl